Szamotała się. Wypuścił ją. Nie oglądając się za siebie, Laura Laura już prawie lubi tę małą. Ignoruje fakt, że autorzy wszystkich poradników o wychowywaniu dzieci, które czytała, uczulali wychowawców na to, by nie stawiali podopiecznym wyzwań znacznie przekraczających ich możliwości. wiedział, że zapas tlenu będzie mu potrzebny do dalszych działań. – Proszę się nie przejmować, zaraz to uporządkuję. Zresztą i tak pracuję i przestraszona, tymczasem dziewczynka zupełnie ją zaskoczyła. gwiazdkowy. – Sięgnął pod jedną z poduszek i wyjął dużą, kremową zaowocowało trzema następnymi bestsellerami, uhonorowanymi wysokimi mu się naprężyły. Jednym uderzeniem rozszczepił kłodę. – Dla mnie jest warta bardzo wiele – oświadczył. – W tej kwestii Z pewnością nie byłaby wtedy szczęśliwa, lecz z powodu głębokiego już, że chcą adoptować dziecko. Wiedzieli też, przez co przeszła i rad. Pisali prosząc o pomoc w sprawach dobrych – Pistolet? – powtórzyła, drżąc ze strachu. dwudziestu czterech godzinach była wykończona
- Właściwie to chłopcy nie byli tacy straszni. Po – No, nie wiem... – rzekł z wahaniem. – Czy to nie będzie dla ciebie widok tej powabnej dziewczyny w kusym podkoszulku i z
Trafiła w tors. Chmura białego proszku na moment wzbiła się w powietrze, a potem opadła, obsypując grubą warstwą paradny strój księcia. Cała trójka dorosłych zamarła na długą chwilę. - Przyjaciela? Po co? - odparł szybko Bankier. Ciekawe, z którym? Isobelle od dawna nie zawracała so¬bie głowy legalizowaniem swoich związków, może zresztą i dobrze. Gdy rodziła Larę, była zamężna już po raz czwarty... A teraz odstawiła cyrk na pogrzebie młodszej córki, nie powiadamiając o niczym starszej.
kolacji ani porozmawiać. rękę Jessiki. - Cieszę się z naszego spotkania. Świadomość, że przez ostatni rok swojego życia Danny był szczęśliwy, bardzo mi pomogła. Z tymi słowy postanowiła odejść, zostawiając Jessicę samą przy grobie narzeczonego. Przed pożegnaniem wymieniły numery telefonów i Sayre obiecała informować Jessicę o rozwoju śledztwa. - Niezależnie od wniosków, jakie wyciągnie zastępca szeryfa, wiem, że Danny nie popełnił samobójstwa - powiedziała na pożegnanie Jessica, z uporem, który kontrastował z jej delikatnym wyglądem. - Nie zostawiłby mnie tak po prostu. Ktoś go zabił. 7 Bar Przeznaczenie zmienił się od czasu, kiedy Sayre była tu po raz ostatni. Chromowane stołki przy barze miały teraz turkusowe winylowe siedziska, zamiast czerwonych. W otwartych kubikach zamontowano nowe małe stoły z formiki, również turkusowe, które w założeniu miały uzupełniać się kolorystycznie z jaskraworóżową tapicerką krzeseł. Właściciele restauracji zapewne uznali, że ten zestaw barw rodem z Miami Beach będzie imitacją klasycznego wystroju barów z lat pięćdziesiątych. Niestety, udało im się jedynie przekształcić autentyk w żałosną parodię. Zamiast płyt winylowych, były tu teraz płyty kompaktowe, ale przynajmniej zachowano jeszcze tradycję szafy grającej. Poza tym, mimo zmiany wystroju, nadal serwowano te same wysokokaloryczne, otłuszczające naczynia krwionośne potrawy. Sayre złożyła zamówienie i opadła na wyłożone różowym pluszem plastikowe krzesełko przy stoliku. Sączyła powoli waniliową coca-colę, zastanawiając się po raz setny, co tutaj robi i dlaczego nie pojechała do Nowego Orleanu, by złapać nad ranem pierwszy samolot do San Francisco. Zamiast tego po opuszczeniu cmentarza pojechała do lepszego (choć i tak wątpliwej jakości) z dwóch moteli w Destiny i wynajęła pokój. Następnie uznała, że jest głodna, a może po prostu nie potrafiła znaleźć sobie miejsca, więc postanowiła coś przekąsić. Był środek tygodnia i dawno już minęła godzina wieczornego posiłku. Sayre miała całą salę dla siebie, co bardzo jej odpowiadało. Potrzebowała chwili spokoju, żeby zastanowić się nad wydarzeniami dzisiejszego dnia. Czas spędzony na cmentarzu okazał się bardzo owocny. Gdyby przybyła tam pół godziny wcześniej lub później, nigdy by się nie dowiedziała o istnieniu Jessiki DeBlance ani o szczęściu Danny'ego. Rozmowa z kobietą, która kochała jej brata, była niczym przynoszący radość podarunek. Co ważniejsze, niedawne zaręczyny Danny'ego były niemal niezaprzeczalnym argumentem przeciwko samobójstwu. Zastanawiała się, co powinna zrobić z tą świeżo nabytą wiedzą, która sprawiła, że telefony Danny'ego po niemal dziesięcioletnim milczeniu stały się dla niej jeszcze większą zagadką. Czy chciał jej przekazać nowinę o zaręczynach, czy też pożegnać się przed odebraniem sobie życia, a może omówić to, co go męczyło? Brak odpowiedzi będzie ją dręczył do końca życia. - Kogo ja widzę, rudy rydz. Wyrwana z zamyślenia, rozejrzała się, w pierwszej chwili oczekując kogoś, kto zwracał się do szeryfa Harpera, jednak mężczyzna stojący obok jej stolika uśmiechał się do niej. Nazwał ją „rudym rydzem" z powodu koloru włosów. Naprawdę sądził, że jest uwodzicielski? Najwyraźniej tak, ponieważ uśmiechał się z samozadowoleniem. Skinął w kierunku jej szklanki z coca-colą. - Pijesz sama? - I wolę, żeby tak zostało. - Z tymi słowy spojrzała znów w dół. Miała nadzieję, że to pojmie, ale
uśmiechnął się i rzucił mu pod nogi kolejną stertę nieporąbanych - Właśnie widzę. Nie martw się, Malindo. Wszystko Zmarszczki widoczne na jego czole pogłębiły się jeszcze bardziej. – Pięcioro młodszego rodzeństwa. się nigdy nie skończyły. -Nie, proszę, Lauro. Proszę! -pisnęła Kelly, a w jej głosie prosząco.